Wiosna już na dobre u nas zagościła… kto żyw (z tych dzieciatych co maja mniejsze i ciut większe dzieci) leci na plac zabaw – no bo to atrakcja dla dzieci a i dla mam „siedzących” w domu okazja do pogadania z kimś dorosłym oraz możliwość dowiedzenia się czegoś nowego, pouczającego, interesującego nie mała (znaczy się ta możliwość)…
I ja się dowiedziałam…
I do tej pory próbuję się pozbierać…
Takie oto zdarzenie:
Miejsce akcji: warszawski osiedlowy plac zabaw – piaskownica
Czas akcji: godziny popołudniowe – po drzemce dzieci i/lub po odebraniu starszych dzieci z przedszkola/szkoły
Uczestnicy akcji:
- Ja jako główny podsłuchiwacz:) na koniec tylko zdołałam wykrztusić aż trzy zdania – wstyd!
- Dwie mamy i ich dzieci (dzieci nie mają kwestii mówionych) – tak na oko – 4-5 latek (przedszkolny) i dwójka takich dobrze chodzących, ale jeszcze nie mówiących
Akcja:
- Mama dwóch chłopców: … Ostatnio w marcu brali antybiotyk…
- Mama chłopca: Ooo? Co się stało?
- Mama dwóch chłopców: Starszy przyniósł coś z przedszkola – gorączka, katar, kaszel – standard – byliśmy u lekarki dała antybiotyk – normalka – i dobrze przynajmniej szybko się poprawiło i po 3 dniach mógł wrócić do przedszkola. Na szczęście zostało mi trochę antybiotyku… Młodszy po kilku dniach zagorączkował, trochę kasłał – to samo – to już nie leciałam do przychodni ….wiesz jakie tam kolejki, czekać trzeba, zawsze jakieś problemy i dałam mu ten antybiotyk co mi został… Wystarczyło, że podałam mu dwa razy i jak ręką odjął…
- Mama chłopca: Musisz mi podać jak się nazywa ten lek – skombinuję receptę tak na wszelki wypadek…
no nie wytrzymałam i spróbowałam wtrącić się do rozmowy:
- Ja: przepraszam bardzo, ale przecież podawanie antybiotyku na własną rękę jest niebezpieczne a jeszcze tak małemu dziecku…
- Mama dwóch chłopców: E tam jakie niebezpieczne? Przecież nic się nie stało a pomogło!
- Ja: Ale o stosowaniu antybiotyku, o dawce jak i czasie jego podawania decyduje lekarz – nie można samemu…
- Mama dwóch chłopców: Ta jasne! Ta lekarka to zawsze ten sam antybiotyk przepisuje…
- Ja: Ale nie wolno kończyć terapii przed czasem bo….
- Mama dwóch chłopców: A co Ty k….wa wiesz? Co się tak wymądrzysz? Twoje dzieci nie chorują? Ty nie dajesz antybiotyku? Ej chodź idziemy stąd (to do mamy chłopca) jakaś mądralińska się znalazła.
i zostałam w piaskownicy a pozostałe mamy/opiekunki/babcie patrzyły na mnie jak na dziwoląga!
Czy tylko ja się dziwię i oburzam? Czy tylko ja się czepiam? Czy tylko dla mnie jest to szokujące? Czy to jest normalka i standard? Czy Wy też tak robicie – powiedzcie, że NIE!!! – please…
O antybiotykach pisałam kilkakrotnie – szczególnie TU
A dziś jeszcze dla przypomnienia:
Doprawdy wiele można się dowiedzieć na placyku od innych mam i jeszcze wyjść na dziwoląga co się wymądrza to dodatkowy bonus w pakiecie:)
Ale ja chciałam dobrze a wyszło jak zwykle:(
Opublikowano: 11 maj 2015 o 23:46