Każdy z nas obiera sobie pewną drogę, czy to w sprawach poważnych czy mniej poważnych, czy to w sprawach zawodowych czy osobistych, czy też w sprawach dotyczących domu, dzieci czy rodziny. Bo przecież życie to ciągła, nieustanna i nieprzewidywalna podróż, która tak naprawdę składa się z wielu mniejszych dróg, które łącząc się, tworzą wspólną całość – nasze życie.
Jedną z takich dróg jest macierzyństwo, i ja obecnie nią podróżuję. Przemierzam ścieżki rodzicielstwa, czasem błądzę, czasem gubię się, czasem idę pewnie przed siebie a czasem staję w miejscu i potrzebuję pomocy i towarzystwa. Niektóre drogi tej mojej podróży są szerokie, proste i łatwe, niektóre pokrętne, wyboiste i ciężkie. Niektóre mają określony początek i koniec a inne ciągną się w nieskończoność lub przechodzą w kolejną drogę. Jedne dopiero się zaczynają, a niektóre kończą i nie ma do nich już powrotu. I taką drogą, przebytą, przerobioną i zakończoną przeze mnie, jest moja laktacyjna droga, o której dzisiaj trochę opowiem:)
Moja laktacyjna droga
Moją laktacyjną drogę określam, jako całość, chociaż tak naprawdę stanowiła ona trzy niezależne i zupełnie odmienne drogi. Każda z nich zaczynała się w zupełnie innych warunkach, przy innej mojej świadomości, wiedzy i doświadczeniu. A moje podejście, potrzeby i plany w tych trzech okresach były różne. Niemniej jednak, jedno było niezmienne – chciałam karmić piersią i do tego uparcie dążyłam. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mi się nie uda, że miałabym zaraz po porodzie podać dziecku butelkę z mlekiem modyfikowanym, dokarmiać go lub całkowicie odstawić od piersi. Oczywiście ta determinacja i pewność siebie była większa przy każdym kolejnym dziecku – wiadomo doświadczenie, wiedza oraz przebyta praktyka sprawiała, że wiedziałam, co i jak mam robić, aby osiągnąć mój cel.
Dlaczego chciałam karmić piersią?
Dlatego, że wiedziałam jak ważne dla dziecka i dla mnie jest karmienie piersią. Bo oprócz funkcji odżywczych oraz dostarczenia dziecku wszelkich niezbędnych składników oraz związków, które warunkują jego prawidłowe funkcjonowanie, rozwój i zdrowie, karmienie piersią chroni je przed czynnikami chorobotwórczymi. Dodatkowo poprzez karmienie piersią zapewniam mojemu dziecku miłość, bliskość, dotyk, ciepło, poczucie bezpieczeństwa oraz niesamowitą i niepowtarzalną więź emocjonalną. I właśnie te powody były dla mnie najważniejsze. Oczywiście, nie bez znaczenia były informacje dotyczące korzystnego wpływu karmienia piersią na zdrowie moje i dziecka (grafika) – no, bo jak przejść obojętnie obok takich informacji i niezaprzeczalnych faktów?
Jeszcze jednym z powodów, dla których chciałam karmić piersią, było moje wygodnictwo i moja oszczędność:) Tak, jestem wygodna i tak, czasami jestem leniwa. Nie lubię niepotrzebnie i bez powodu robić rzeczy, które mnie męczą i zabierają mi czas, szczególnie, jeżeli ten czas to czas spaniaJ. I jedną z takich czynności, których nie chciałam robić było wstawanie w nocy, mycie butelek, ich wyparzanie/sterylizowanie, gotowanie wody i przygotowywanie mleka – to zdecydowanie było nie dla mnie i nie chciałam tego robić! I tyleJ!!! Ponadto jestem też stosunkowo oszczędna (oczywiście w pewnych granicach:)) i w związku z tym nie chciałam niepotrzebnie wydawać pieniędzy na mieszanki, butelki, sterylizatory i tym podobne rzeczy, skoro najlepszy pokarm dla dziecka miałam za darmo – dostępny bez ograniczeń, zawsze i wszędzie!
Jak zaczęła się moja laktacyjna droga?
Moja laktacyjna droga zaczęła się 1 września 2007 roku o godzinie 2:05, kiedy to urodził się mój Syn. To wtedy, mimo, że po chwili zabrano Go ode mnie na ważenie, mierzenie, mycie i ubieranie, (bo takie były wtedy zasady w tym szpitalu), – miałam pierwsze podejście do karmienia. To wtedy weszłam razem z Nim na naszą laktacyjną drogę i już na pewien czas niej zostałam… Potem była krótka przerwa, potem mniejsze i większe problemy, trudności i wiele wątpliwości a jeszcze więcej pięknych uczuć, bliskości, miłości, spełnienia i zadowolenia. Następny etap mojej laktacyjnej podróży zaczęłam z Anią 9.01.2010, a kolejny z Małgosią 18.07.2013. W sumie karmiłam 47 miesięcy:)!
Jak wyglądał początek? No cóż… Tak to już jest, że pierwsze dziecko „przeciera szlaki”, kompletnie dezorganizuje życie, przewraca je o 180 stopni i stawia nas twarzą w twarz z czynnościami, których nie umiemy wykonywać a dopiero się ich uczymy. Ale nie ma przebacz – trzeba to zrobić TU I TERAZ!!! Inaczej będzie rykL I tak też było przy Kubie, już sam poród przerósł moje wyobrażenia i już wydawało mi się, że chwilkę odpocznę a „przemiła” Pani położna zakomunikowała mi: „Matka bierz no go, głodny jest, płacze i ręce sobie gryzie, nakarm go!!!”. Już miałam się zapytać: Jak mam to zrobić, przecież to moje pierwsze dziecko, ja nigdy jeszcze tego nie robiłam i nie umiem… Ale niestety owej Pani już nie było a ja zostałam na polu bitwy sama… a na dodatek Kuba miał czkawkę, a ja próbując go nakarmić, zastanawiałam sobie, co też, te inne kobiety z sali sobie o mnie pomyślą…Co ze mnie za matka? Jak się okazało mój stres oraz zmartwienie o to, co współlokatorki sobie pomyślą było bezpodstawne, bo tak naprawdę wszystkie byłyśmy kompletnie zielone i metodą prób i błędów próbowałyśmy karmić nasze dzieci. Czy ktoś się nami wtedy interesował? – Smutne, ale niestety nie:( Same radziłyśmy sobie, same kombinowałyśmy i same motywowałyśmy się. Tak wiem, to było jakiś czas temu, więc teraz powinno być inaczej. Ponadto teraz dużo się pisze i mówi o wsparciu laktacyjnym w szpitalu zaraz po porodzie, oraz po wyjściu do domu, wiec powinno być inaczej – lepiej. I pewnie w niektórych szpitalach tak jest, ale z własnego doświadczenia wiem, że nie wszędzie. Nawet w renomowanym warszawskim szpitalu, trochę ponad dwa lata temu, przez 3 dni mojego pobytu po porodzie nikt nie przyszedł i nie zapytał się jak sobie radzimy, nikt nie sprawdził jak wygląda przystawianie do piersią, nikt nie zainteresował się naszym karmieniem. Tak wiem, to było moje trzecie dziecko i miałam to w karcie zapisane, więc uznano mnie za matkę wielodzietną i zapewne tym samym uznano, że nie mam żadnych problemów w tej kwestii. Rzeczywiście ja i moja laktacja miała się wtedy dobrze i właściwie ich założenie było słuszne. Ale razem ze mną na sali były dziewczyny, które nie miały doświadczeniu w karmieniu piersią i u nich to zainteresowanie położnych było równie znikome – musiały mocno prosić o pomoc i wskazówki:) Przecież o ile mniej stresu oraz o ile więcej korzyści byłoby, gdyby ktoś do nas zajrzał, poświęcił chwilę oraz pokazał jak to robić. Zapewne to pomogłoby i mi i innym mamom w karmieniu piersią i dłuższej jego kontynuacji. Podobnego zdania są mamy, które wypełniły ankietę na łamach portalu mamadu.pl w ramach kampanii edukacyjnej Mleko Mamy Rządzi. W ich opinii to właśnie pomoc doradcy laktacyjnego czy położnej ma kluczowy wpływ na laktację i długość karmienia piersią. I ja się z tym absolutnie zgadzam.
Na szczęście obecnie obserwuje się dobrą tendencję do zmiany tego podejścia, ale wiele jest jeszcze do zrobienia. Dlatego tak ważna jest świadomość mam, co do ich praw na oddziałach szpitalnych oraz wiedzy, gdzie i u kogo szukać pomocy. Drogie przyszłe mamy – domagajcie się pomocy, wskazówek i rad – to wasze prawo a szpitali obowiązek! A żeby Wam pomóc poniżej grafika, dotycząc opieki laktacyjnej w Polsce, – kto w niej uczestniczy i u kogo szukać pomocy, rad i wskazówek – do tej kwestii jeszcze powrócę, w kolejnym blogowym wpisie:)
Ale wróćmy jeszcze na chwilę do mnie i do mojej drogi laktacyjnej…
Ile chciałam karmić piersią i ile karmiłam?
Tak – chciałam karmić piersią, tak byłam zdeterminowana, tak byłam pewna siebie, co do podjętej decyzji i obranej drogi. Wiedziałam, że jest to najlepsze dla dziecka i dla mnie i tego się trzymałam. Zgodnie w ówczesnymi zaleceniami i opiniami moich lekarzy, planowałam karmić piersią przez 6 miesięcy. Następnie chciałam odstawić, przejść na mleko modyfikowane i zacząć rozszerzać dietę. Wtedy te 6 miesięcy wydawały mi się optymalnym, wystarczającym i dobrym rozwiązaniem. Wydawało mi się, że pół roku to wystarczająco długi czas, w którym, to, co najważniejsze uda mi się przekazać dziecku. Ale im bliżej tej magicznej, obranej przeze mnie granicy, tym więcej pojawiało się moich wątpliwości, obaw i pytań. Przecież widziałam, jak ważne dla mojego syna było karmienie piersią, widziałam jak uspokaja się przystawiany do piersi, jak uśmiecha się najedzony a następnie usypia. Wiedziałam i czułam, że w ten sposób zapewniam mu najlepszy pokarm pod słońcem, którego nawet najlepsze mleko modyfikowane nie jest w stanie odtworzyć. Ponadto do głosu rozsądku doszło moje wygodnictwo i oszczędność. Dlatego też, gdy minęło 6 miesięcy uznałam, że to zdecydowanie zbyt krótki czas karmienia piersią i wraz z rozszerzaniem diety u Kuby, kontynuowałam naszą laktacyjną drogę aż do 18 miesiąca życia. I to była najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć. Oczywiście spotkałam się z licznymi komentarzami na ten temat – i niestety tych negatywnych komentarzy było zdecydowanie więcej – począwszy od koleżanek, współpracowników, po pielęgniarki i o dziwo na lekarzach kończąc. Ale ja wiedziałam swoje i kompletnie nie obchodziły mnie czyjeś komentarze! Karmiłam dalej i zarówno ja, jak i mój Syn byliśmy zadowoleni – a to było najważniejsze. Podobnie postąpiłam przy moich córkach. Chociaż wtedy już nie miałam określonej granicy karmienia piersią, nie robiłam planów, zamierzeń i deklaracji. Przestawiłam swoje myślenie na tryb – będę karmić tak długo jak dzieci będą chciały i będą tego potrzebowały. Do niczego nie chciałam ich zmuszać a już na pewno nie do zakończenia karmienia piersią. Dziewczynki karmiłam odpowiednio – Anię – 14 miesięcy i Małgosię – 15 miesięcy.
Obecnie zaleca się wyłączne karmienie piersią do minimum 6 miesiąca życia dziecka, a następnie kontynuację karmienia piersią przy jednoczesnym podawaniu pokarmów uzupełniających tak długo jak życzy sobie tego mama i dziecko.
Jaka była moja laktacyjna droga?
Moja laktacyjna droga była piękna ale niestety nie była usłana różami (szczególnie ta pierwsza). Mogę wręcz określić, że była to droga kręta, wyboista, z wieloma rozdrożami, trudnościami, przeszkodami, wątpliwościami i dylematami. Zaczęło się od bolesnego nawału pokarmu i poranionych, aż do krwi brodawek oraz niewyobrażalnego bólu przy każdym karmieniu. Pojawiły się również problemy z przystawianiem dziecka do piersi oraz jak mi się wtedy wydawało i bardzo mi przeszkadzało, dość długim czasem karmienia. Potem kolki, płacz dziecka, małe przyrosty wagi i jego problemy skórne, określane przez lekarzy, jako powód do odstawienia. Pojawiły się również bolesne zastoje pokarmu oraz przeogromne zmęczenie i znużenie. Niemniej jednak moja determinacja była tak wielka, że nie odstawiłam dziecka, – chociaż przyznam, że myśli były różne. Ja się nie poddałam i teraz jestem z tego dumna. Miałam wsparcie rodziny oraz w porę trafiłam na odpowiedniego lekarza. Ale nie zawsze tak jest.Okazuje się, że takie trudności jak ból brodawek, słabe przyrosty ciała dziecka, zbyt długi czas karmienia, trudności z przystawianiem czy choroby piersi (zastój) są powodem zakończenia karmienia piersią wśród ankietowanych mam – a moim zdaniem i w mojej opinii tak być nie musi – wystarczy tylko, albo AŻ pomoc doradcy laktacyjnego. Niestety wiem, że o taką pomoc jest ciężko. Chociaż obecnie z każdym rokiem tych doradców laktacyjnych jest coraz więcej i chwała za to, to jednak są w Polsce jeszcze miejsca gdzie na całe województwo nie ma żadnego doradcy laktacyjnego!
Dlatego moim zdaniem tak ważne są internetowe inicjatywy informujące i promujące karmienie piersią. Oczywiście nie zastąpią one konsultacji u doradcy czy u lekarza, ale często dostarczą podstawowych informacji, rozwieją wątpliwości oraz pomogą i zmotywują do pokonania i przetrwania trudności. Tutaj z czystym sumieniem mogę polecić
- Kwartalnik Laktacyjny,
- Fundację Promocji Karmienia Piersią,
- Hafija.pl – blog matki karmiącej,
- Kampanię edukacyjną „Mleko Mamy rządzi”
- Centrum Nauki o Laktacji
- Mlekotekę
- Grupę „Karmiące cyce na ulice”
Jak zakończyła się moja laktacyjna droga?
Na mojej laktacyjnej drodze napotkałam wiele trudności, które mogły stać się przyczyną odstawienia. Ale tak nie było. Ja się nie poddałam i kontynuowałam karmienie, chociaż muszę przyznać, że nie planowałam karmić dziecka do uzyskania przez niego pełnoletności – ba ja nawet nie planowałam karmić kilkulatka. Wiedziałam, że koniec naszej drogi szybciej czy później nastąpi i szczerze trochę się tego bałam. Bałam się głównie tego jak dziecko to przejdzie. Przecież słyszałam wiele historii bliższych czy dalszych znajomych, które odstawiały dziecko od piersi i było to przeżycie traumatyczne dla całej rodziny – płacz, płacz i płacz. Ja tak nie chciałam! Dlatego też żadnego z moich dzieci nie odstawiałam od piersi natychmiast i gwałtownie. Przeprowadzaliśmy to stopniowo, powoli i bezproblemowo. I się udało – bez płaczu, krzyku i buntu dziecka – chyba trochę w nagrodę dla mamy za wspólną drogę, za właściwą decyzję, za podjęty trud oraz za wytrwałość i pokonanie trudności i początkowe problemy:)
Dlaczego piszę o swojej laktacyjnej drodze?
O swojej laktacyjnej drodze zdecydowałam się opowiedzieć, ponieważ ostatnio tu na blogu jak i w moim życiu zawodowym wiele dzieje się w kwestiach bliskich laktacji. Chciałam, aby moi czytelnicy wiedzieli, że ja nie tylko mądrzę się w tej kwestii, ale również przez to przechodziłam. Znam to ze swojego doświadczenia, wiem jak wyglądają początki laktacji i ewentualne trudności i wątpliwości. Wiem też jak trudno czasem wytrwać w karmieniu piersią i dlatego wskazuję grupy i inicjatywy, gdzie pomoc można uzyskać. Bo warto szukać i starać się. Ale wiem również, że nie zawsze jest tak różowo i bajecznie. Że czasem mimo wielu prób oraz mega determinacji nie udaje się kontynuować karmienia piersią i mamy decydują się przejść na mleko modyfikowane. I absolutnie tego nie potępiam, nie osądzam ani nie krytykuję! Co więcej absolutnie nie uzależniam miłości mamy do dziecka od sposobu karmienia czy długości karmienia piersią. I nie chcę, aby mój wpis został tak odebrany lub stanowił początek do dyskusji KP vs MM.
Po prostu opowiedziałam Wam swoją historię i jeżeli chcecie podzielcie się i opowiedzcie swoją. Jakie miałyście doświadczenia, trudności i wątpliwości oraz jak wyglądało zakończenie waszej laktacyjnej drogi. Czy korzystałyście z pomocy i jeżeli tak, to kogo? No i opowiedzcie koniecznie o tych najpiękniejszych dla Was chwilach, związanych z karmieniem piersią.
Wpis powstał w wyniku współpracy z pomysłodawcą i organizatorem kampanii edukacyjnej wspierającej karmienie mlekiem mamy „Mleko Mamy Rządzi”, Firmą HOLBEX, a informacje i statystyki przedstawione w poście pochodzą z Raportu – Karmienie Piersią w Polsce.
Opublikowano: 23 lis 2015 o 21:58