fbpx

Dzisiaj chciałam Wam opowiedzieć sytuację sprzed kilku tygodni i tym samym przynajmniej cześć z Was (głownie blogerów ale i nie tylko) ostrzec przed pewnymi praktykami niektórych firm. Możliwe, że niektórzy spotkali się z taką sytuacją lub znają, (chociażby ze słyszenia) taką formę świadczenia „usług”. Przyznaję – ja się po raz pierwszy z tym zetknęłam. I tylko dzięki temu, że przynajmniej częściowo ogarniam kwestie techniczne związane z blogiem, nie dałam się naciągnąć i w ciągu dosłownie 5 minut zaoszczędziłam około 500 zł.

Już Wam opowiadam, o co chodziło.

Pomysł założenia mojego bloga był dość spontaniczny. Miałam pomysł – brakowało mi nazwy i strony. Zaczęłam od nazwy i wybór padł na Farmaceuta Radzi. Następnie potrzebowałam domeny. Niestety tej najprostszej i najpopularniejszej, czyli www.farmaceutaradzi.pl nie było dostępnej:( Ktoś ją już przede mną wykupił/zarezerwował. Niezrażona tym kompletnie wykupiłam to, co było, czyli farmaceuta-radzi.pl i tak zostało i tak jest i tak będzie:)

To było ok 1,5 roku temu i od tamtego czasu spotkałam się z wieloma opiniami, że taka nazwa z myślnikiem jest mało wygodna, że użytkownicy/czytelnicy wolą nazwy bez myślnika, że te nazwy się lepiej pozycjonują itp. Ponadto świadomość, że pod domeną farmaceutaradzi.pl jest lub może być moja potencjalna konkurencja była dla mnie może nie stresująca, ale mało komfortowa. Co więcej konieczność zwracania uwagi na myślnik w nazwie strony przy przedstawianiu się i mówieniu o swoim blogu, mocno (przynajmniej na początku) utrudniała i komplikowała mi sprawę (tak mi się wtedy wydawało). Jak jest teraz? Teraz mam tą swoją stronę (z myślnikiem), ma się ona całkiem nieźle a ja ją polubiłam i się do niej przyzwyczaiłam i ją pokochałam:)

Czasem tyko, czy to z nudów czy z ciekawości sprawdzałam dostępność domeny farmaceutaradzi.pl. Miałam nadzieję, że może kiedyś się ona zwolni a ja ją sobie zarezerwuję. Potem przestałam sprawdzać, bo i trochę zapomniałam a i trochę nie miałam na to czasu. Nawet gdzieś na początku stycznia o tym sobie przypomniałam, ale jakoś odłożyłam to sobie na bliżej nieokreśloną przyszłość.

A na początku marca dostałam taką wiadomość (pisownia oryginalna, z maila usunęłam dane osoby i firmy, która mi tą ofertę wysłała):

mail

No cóż, na początek, trochę się we mnie zagotowało. Pomyślałam sobie – kurcze znowu mnie ktoś ubiegł a ja przegapiłam okazję. Co więcej chcą na mnie zarobić. Poza tym, co to za firma, co to za oferta i co to za kwota. Kwota – powiedzmy to sobie szczerze – powaliła mnie – 500 zł!!! – To dla mnie, w tym momencie nie do przejścia. Może ktoś z Was pomyśli sobie, e co tam 500 zł ale ja naprawdę wolałabym sobie kupić podręcznik, na który teraz zbieram niż wydawać kasę na domenę. No może gdyby to było 100, max 200 zł – może wtedy bym się zastanowiła, ale 500 – absolutnie.

Czy wtedy czułam się, że ktoś mnie oszukuje? Nie, po prostu oferta, którą ktoś wycenił na tą kwotę – i tyle. Skoro ktoś jest właścicielem to może sprzedawać swoje rzeczy/usługi za ile chce, komu chce i gdzie chce – takie prawa rynku.

Ale po chwili zaświeciła mi się lampka ostrzegawcza. Zaczęłam analizować mail i okazało się, że oferta ta pochodzi od serwisu sprzedającego domeny, a nie od konkretnego indywidualnego właściciela. Wtedy pomyślałam sobie, że skoro ta firma ma możliwość sprzedaży tej domeny, to może inne, tego typu firmy/serwisy też ją mają w swojej ofercie.

Tak na odczepnego wpisałam hasło „domeny” w google i weszłam na którąś ze stron. Po wpisaniu nazwy www.farmaceutaradzi.pl pojawił się komunikat, że domena jest wolna i dostępna i mogę ją wykupić za UWAGA:

12.18 zł netto!!!

 

Chyba nie muszę Wam mówić, że ją kupiłam. Podłączyłam ją pod swoją domenę i teraz wpisując www.farmaceutaradzi.pl (bez myślnika!) też do mnie traficie!!!

Czyż nie byłam sprytna? Brawo ja!!!

Czy czuje się oszukana? I tak i nie. Nie, bo nie wydałam tej kasy, co więcej jestem wdzięczna, bo gdyby nie mail nie wpadłabym na to, żeby to teraz sprawdzać. Ale z drugiej strony, trochę takiego przeświadczenia, że ktoś chciał mnie wykorzystać, to jest. Mi się udało nie zostać wykorzystaną. A Wam o tym piszę, abyście Wy, będąc w podobnej sytuacji, 10 razy wszystko sprawdzili, zanim komuś zapłacicie.

A Wy słyszeliście może o takich praktykach, może osobiście się z nimi spotkaliście? Czy uważacie, że taka sytuacja była ok – Czy ja się czepiam, łagodnie bo łagodnie, ale się czepiam?